Autor Wiadomość
aaa4
PostWysłany: Śro 16:49, 11 Kwi 2018   Temat postu: dzi

-On bardzo gleboko wierzy, ze kazde z nas zostalo powolane do jak najlepszego odegrania wyznaczonej nam roli, kochanie. Jako kobieta czy mezczyzna, jako pan czy sluga. Ze musimy wykonac to, co dostalismy do wykonania. Ze proba postepowania inaczej jest poczynaniem daremnym, szalonym lub... zgubnym... - Glos Eleonory zalamal sie na ostatnim slowie.

-Czy ty tez w to ganbanyouku
wierzysz, mamo?

Nie mogla jednak wybierac miedzy mezem i synem. Potrzasnela glowa.

-Nie wiem, Lauro.

-Czy nauczylby mnie pomagac sobie przy rozliczeniach - tylko przy tym? Czy byloby niewlasciwe poproszenie go o to?

-Nie. Oczywiscie, ze nie. Popros go - odparla Eleonora z nieco wieksza stanowczoscia w glosie i po chwili dodala: - Porozmawiaj z Emanuelem. Chyba sie z toba zgodzi.

Laura potrzasnela glowa.

-Dlaczego? Juz z nim o tym rozmawialas?

-Nie. Nie potrafie. On sie czuje... wiesz, tak, jakby on byl winien, jakby ojciec winil go za... Nie wstawi sie za mna. Nie moge go o to prosic.

-Mysle, ze mozesz - rzekla Eleonora. - Kiedy wroci.

Emanuel pojechal pod koniec lutego do Krasnoy, po otrzymaniu drugiego listu od Brelavaya. Brelavay napisal bardzo zwiezle, ze otrzymali oficjalne potwierdzenie wyroku wydanego na Itale i ze wiedza, iz jest w wiezieniu sw. Lazarza w Rakavie. Byl to zimny, ostrozny list. Guide nie odpowiedzial na pierwszy, a Brelavay najwyrazniej spodziewal sie jakiejs odpowiedzi.

-Powinienes chyba odpisac - powiedziala wtedy Eleonora.

-Po co?

-Zeby mu podziekowac.

-Za poinformowanie mnie, ze moj syn jest w wiezieniu? Jakie podziekowanie jestem winien ludziom, ktorzy doprowadzili go vacu warszawa
do zguby?

-Nikt go do niczego nie doprowadzal - wybuchnela Laura. - Poszedl wlasna droga. Do wiezienia wtracil go rzad i jego policja, a jesli ty nie napiszesz do tego czlowieka z podziekowaniem za probe pomocy i trwanie przy Itale, ja to zrobie!

-Nie - powiedzial Guide i Laura go posluchala. On jednak napisal list, ktory wyslal razem z prosba do zarzadu wiezienia sw. Lazarza, ulozona pod dyktando Emanuela. Na ten list nie nadeszla zadna odpowiedz, a Brelavay odpisal natychmiast. Jego list byl na tyle optymistyczny, ze Emanuel postanowil pojechac do Krasnoy, zeby sie z nim spotkac i sprawdzic, czy da sie cos zrobic w sprawie odwolania, sprobowac zalatwic pozwolenie na widzenie albo, gdy zawiedzie wszystko inne, zgode na korespondencje.

Wrocil w marcu z niczym. Stefan Oragon wybadal grunt z ostroznoscia stanowiaca druga strone jego krasomowstwa i stwierdzil, ze nie mozna podjac zadnych krokow: ludzie uwiezieni we wschodnich prowincjach w listopadzie i grudniu mieli sluzyc jako przyklad ostrzegajacy, a aresztowanie ich swiadczylo o znaczeniu tych osob dla rzadu. Zwrocenie uwagi na ktoregokolwiek z zatrzymanych oznaczalo zwiekszenie jego ryzyka. Jakas szansa na wyciagniecie ich istniala jedynie po pewnym czasie - jesli pozwoli sie im stracic znaczenie lub sprawic wrazenie, ze je stracili.

-Za kazdym razem, kiedy wymawiacie nazwisko Sorde, zakladacie na jego drzwi kolejny zamek - powiedzial Oragon. - Dopoki przebywa pan w Krasnoy, sir, moglbym sobie zyczyc, zeby panskie nazwisko brzmialo inaczej... - I zastraszony, z gorycza w sercu, Emanuel wkrotce wyjechal z Krasnoy.

-Nie wiedzialem - powiedzial bratu. - Nie wiedzialem, jak to wyglada. Myslalem, ze prawo... jestem prawnikiem, zakladalem, ze znam moc prawa. Nic o niej nie wiedzialem! Bog mi swiadkiem, sadzilem, ze czerpie swa potege ze sprawiedliwosci!

W pazdzierniku nadszedl list z Rakavy: odmowa zezwolenia na odwiedzenie uwiezionego lub napisanie do niego listu.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group